Mecz odbył się w Debreczynie, bo ze względu na wojnę izraelskie zespoły nie mogą rozgrywać domowych spotkań w swoim kraju. Raków na Węgry pojechał bez norweskiego napastnika Jonatana Brauta Brunesa, który brak gotowości do gry tłumaczył złym samopoczuciem.
Kolejna afera wybuchła dzień przed spotkaniem podczas oficjalnych treningów. Maccabi oskarżyło zawodników Rakowa, że nie poczekali, aż oni zejdą z boiska, a polska strona w odpowiedzi zwróciła uwagę, że to zespół z Izraela przedłużył zajęcia. Doszło do przepychanek i zrobiło się nerwowo.
Gorąca atmosfera ze środy nie przeniosła się na boisko w czwartek i zawodnicy zajęli się już tylko grą. Mecz wyglądał od pierwszych chwil podobnie do tego z Częstochowy: Raków miał przewagę, był stroną atakującą, a rywale skutecznie się bronili i szukali swoich szans w szybkich wypadach.
Znacznie więcej działo się w polu karnym Maccabi, ale groźnie zrobiło się dopiero po kwadransie. Najpierw po strzale Tomasza Pieńki i rykoszecie piłka trafiła w słupek, a kilka chwil później Patryk Makuch uderzył głową i zabrakło niewiele, aby było 1:0 dla Rakowa.
To nie był sygnał, że polski zespół będzie teraz szturmował bramkę rywali. W kolejnych minutach podopieczni trenera Marka Papszuna przeważali, ale brakowało konkretów.
Wydawało się, że w pierwszej połowie już nic się nie wydarzy, kiedy Pieńko wywalczył rzut rożny. Po dośrodkowaniu najwyżej wyskoczył Peter Barath i stan dwumeczu został wyrównany.
Zaraz po przerwie Węgier mógł mieć już dublet. Po akcji lewą stroną piłka została zagrana przed pole karne, dopadł do niej Barath i pomylił się bardzo niewiele. Maccabi zmieniła nastawienie po przerwie, ruszyło do przodu, ale po dziesięciu minutach musiało ponownie zmieniać nastawienie. Przy bocznej linii Lisav Eissat powalił Makucha i sędzia sięgnął po żółtą kartkę. Ponieważ było to drugie upomnienie środkowego obrońcy, musiał opuścić boisko.
Gospodarze od tego momentu skupili się na obronie, spowalniali grę i grali na czas. Raków miał duże problemy z przedarciem się w pole karne, ale w końcu się udało. Bardzo aktywny Pieńko dostał świetne podanie w szesnastkę i wybiegając na czystą pozycję, został powalony na ziemię. Sędzia się nie wahał i wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Lamine Diaby-Fadiga i zrobiło się 2:0.
Od tej pory z minuty na minutę zespół z Izraela coraz bardziej ryzykował i atakował większą liczbą piłkarzy. Raków grał z przewagą jednego zawodnika, ale nie było tego widać. Do regulaminowego czasu sędzia doliczył aż 11 minut i był to bardzo gorący czas dla przyjezdnych.
Po jednym z rzutów rożnych Kacper Trelowski musiał dwa razy ratować swój zespół w ciągu kilku sekund. Kilka chwil później Zoran Arsenic w ostatniej chwili zdołał wybić piłkę spod nóg rywala. Piłkarze Rakowa przetrzymali napór rywali, w końcu uspokoili grę i po końcowym gwizdku mogli unieść ręce w geście triumfu.
Kolejnym rywalem zespołu trenera Papszuna będzie Arda Kyrdżali z Bułgarii. Mecze zostaną rozegrane 21 i 28 sierpnia.
Maccabi Hajfa - Raków Częstochowa 0:2 (0:1).
Bramki: 0:1 Peter Barath (45+1-głową), 0:2 Lamine Diaby-Fadiga (76-karny).
Żółte kartki - Maccabi Hajfa: Lisav Eissat, Dolev Hazizia, Ethane Azoulay, Shon Goldberg. Czerwona kartka za drugą żółtą - Maccabi Hajfa: Lisav Eissat (55).
Sędzia: Jerome Brisard (Francja).
Maccabi: Georgij Jermakow - Jelle Bataille (88. Guy Melamed), Abdoulaye Seck, Lisav Eissat, Shon Goldberg - Ethane Azoulay, Goni Naor (78. Lior Kasa), Pierre Cornud (78. Kenneth Saief) - Trivante Stewart, Djordje Jovanovic (60. Iyad Khalali), Dolev Hazizia (78. Ali Mohamed).
Raków: Kacper Trelowski - Bogdan Racovitan, Zoran Arsenic, Stratos Svarnas - Fran Tudor, Peter Barath (90+3. Karol Struski), Oskar Repka, Erick Otieno - Michael Ameyaw (86. Adriano Amorim), Patryk Makuch (58. Lamine Diaby-Fadiga), Tomasz Pieńko (86. Jesus Diaz). (PAP)
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz