PAP: Jak mimo napiętej sytuacji międzynarodowej i gospodarczej możemy w tegoroczne święta Bożego Narodzenia doświadczyć pokoju, o którym mówi Ewangelia?
Tradycje i symbole związane z obchodami świąt Bożego Narodzenia to w Polsce ważny element narodowej tożsamości i budowania wspólnoty - powiedział PAP zastępca przewodniczącego KEP abp Józef Kupny. Zaznaczył, że świętowanie tych dni nawet bez odniesienia do Boga ma sens.
Zastępca przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Kupny: Święta Bożego Narodzenia przypominają nam o miłości Boga do człowieka, Jego bliskości i pragnieniu zbawienia ludzi. Są także okazją do odnowienia i pogłębienia relacji z Bogiem. Sprzyja temu obraz Dzieciątka Jezus, które nas nie osądza.
Kościół w swoim nauczaniu podkreśla, że Jezus przynosi radość i pokój, którego nie należy rozumieć jako braku konfliktów i wojny. Chodzi tutaj o pokój wewnętrzny, niezależny od zewnętrznych trudności. Boży pokój jest inny niż ludzkie poczucie bezpieczeństwa. Wynika on z doświadczenia bliskości Boga i Jego miłości. Łagodzi on strach, uspokaja sumienie i przynosi nadzieję. Co więcej, ten pokój uzdalnia do przebaczenia, pojednania i życia w zgodzie z innymi.
PAP: Coraz więcej osób w Polsce świętuje Boże Narodzenie bez odniesienia do prawdy, w którą wierzą chrześcijanie, że Syn Boży stał się człowiekiem. Jaki zatem sens ma tego rodzaju świętowanie?
Abp J.K.: Religia chrześcijańska od ponad tysiąca lat kształtuje kulturę w Polsce. Trzeba pamiętać, że chrześcijaństwo wpłynęło na rozwój języka, piśmiennictwa, sztuki, edukacji, tradycji i wartości społecznych. Nic dziwnego, że w polskiej kulturze ważne miejsce zajmują chrześcijańskie święta, symbole i obrzędy. Dlatego nawet dla ludzi niewierzących lub luźno związanych z religią chrześcijańską, ale wychowanych w polskiej kulturze, uroczystość Bożego Narodzenia obchodzona jest, przynajmniej w sferze symbolicznej, w sposób niewiele różniący się od świętowania ludzi wierzących. Łamanie się opłatkiem, składanie sobie nawzajem życzeń, spożywanie wieczerzy wigilijnej, dzielenie się prezentami i śpiewanie lub słuchanie kolęd to ważny element narodowej tożsamości i budowania wspólnoty. W tym kontekście nawet oderwanie świętowania od tego, co dla wierzących ma głęboki charakter religijny, znajduje swój sens i swoje uzasadnienie.
PAP: Czy kultywowanie polskich tradycji związanych ze świętami pomaga czy raczej przeszkadza i zatrzymuje nas na powierzchni tajemnicy świąt Bożego Narodzenia?
Abp J.K.: Każdy musi sobie sam odpowiedzieć na to pytanie. Dla wierzących wszystkie zwyczaje, zresztą bardzo piękne i przez lata rozbudowywane o nowe elementy, stanowią piękną oprawę dla radosnego przeżycia tajemnicy Wcielenia. Chciałbym podkreślić tylko oprawę, bo istota Świąt Bożego Narodzenia dotyka przede wszystkim ludzkiego ducha i serca.
Dla niektórych kultywowanie tej tradycji może być w jakiejś mierze przeszkodą w skupieniu się na tym, co najważniejsze. Dlatego tak wielka jest rola adwentu - okresu wewnętrznego wyciszenia. Kontrastuje to z jarmarkami świątecznymi, kolorowymi lampkami i pięknie udekorowanymi choinkami. A do tego jeszcze szał zakupów. Tak, zgadzam się, to może przeszkadzać.
PAP: Co oznacza bycie chrześcijaninem w świecie, który odrzuca Chrystusa i Jego naukę?
Abp J.K.: Chrześcijanie ciągle są narażeni na konfrontację ze światem, który nie podziela ich przekonań religijnych, a nawet z tego powodu ich dyskryminuje. Nie ma prawa to nas zaskakiwać. Jezus wielokrotnie przygotowywał swoich uczniów na trudne czasy, w których będą wyszydzani, niezrozumiani, z Jego powodu będą cierpieć. Nie znajdziemy w Ewangelii słów Chrystusa zawierających obietnicę spokojnego życia, powodzenia, szczęścia, zrealizowania siebie i swoich ambicji. Czy z tego powodu powinniśmy chodzić ze spuszczonymi głowami? W żadnym razie, bo tym zapowiedziom towarzyszy obietnica, że Jezus zawsze będzie z nami, w naszych sercach, będzie nam pomagał, uwolni od lęku, strachu przed przyznaniem się do Niego. Prawdziwość słów Chrystusa potwierdza przykład męczenników.
PAP: W czym wyraża się odpowiedzialność świeckich za wspólnotę Kościoła?
Abp J.K.: Przede wszystkim w aktywnym uczestnictwie w jego życiu, w trosce o jego rozwój i świadectwie wiary w codzienności. Świeccy są również wezwani, by wnosić do Kościoła swoje talenty, pracę i postawy, budując w ten sposób wspólnotę wiary.
PAP: Czy w sytuacji, kiedy wybucha wojna, jako chrześcijanie mamy obowiązek walczyć za ojczyznę, czy raczej w pierwszej kolejności zatroszczyć się o własne życie i bliskich, np. małżonki, rodziców, dzieci?
Abp J.K.: Dobre pytanie. Nauka społeczna Kościoła katolickiego nie daje jednej, sztywnej odpowiedzi, bo Kościół uznaje zarówno wartość obrony ojczyzny, jak i ochrony życia. Obowiązek chrześcijanina zależy od sytuacji, intencji i moralnych zasad.
Kościół katolicki dopuszcza obronę ojczyzny, nawet do tego zachęca, ale powinna to być ostateczność. Moralnie uzasadnione jest poświęcenie się dla dobra wspólnego, ale wtedy, kiedy brak jest innych możliwości rozwiązania konfliktu.
Kiedy zawodzi dialog między stronami, kiedy agresor gwałci prawo międzynarodowe, prowadzi wojnę totalną, dopuszcza się ludobójstwa, każdy z nas ma prawo i obowiązek chronić swoje życie, dbać o rodzinę i jej bezpieczeństwo. Dlatego nie istnieje nakaz, aby narażać się na śmierć, jeśli nie ma ku temu moralnie koniecznego powodu. Ktoś może uznać, że musi bronić ojczyzny, a ktoś inny - że powinien chronić rodzinę. Ten wybór dokonuje się w sumieniu. Ostatecznie to sumienie decyduje, jaki wybór jest moralnie właściwy. Dodam tylko, że Kościół szanuje również postawę pacyfistyczną.
PAP: Czy wolno nam zabić drugiego człowieka w imię ochrony bliskich?
Abp J.K.: Przykazanie "Nie zabijaj" ma charakter uniwersalny, bo dotyczy wszystkich ludzi. Z drugiej strony mamy prawo do obrony siebie i swoich bliskich. Chodzi jednak o to, aby broniąc siebie i swoich bliskich, używać środków adekwatnych do stopnia zagrożenia. Oczywiście może się zdarzyć, że w emocjach, ogromnym wzburzeniu, stresie przekroczy się granicę obrony koniecznej, niemniej jednak należy starać się, aby nie zabijać.
PAP: Czy formacja do kapłaństwa zakłada też odnalezienie się duchownych w sytuacji anarchii życia publicznego, zamieszek czy konfliktu zbrojnego?
Abp J.K.: Historia Kościoła w Polsce pokazuje, że duchowni zawsze byli z wiernymi w trudnych czasach powstań narodowych, wojen i walki z komunizmem. Uważam, że jest to wpisane w DNA każdego kapłana - być z wiernymi, towarzyszyć im w trudnym czasie, służyć im pomocą duchową i wspierać. To jest istota jego posługi.
PAP: Co jest obecnie największym wyzwaniem dla Kościoła w Polsce?
Abp J.K.: Można wyliczać: spadek praktyk religijnych, sekularyzacja, brak powołań kapłańskich i zakonnych, potrzeba odnowy duchowej, dialog ze współczesnym światem, zaangażowanie młodych czy troska o ochronę środowiska itd. Dla mnie jednak podstawowym wyzwaniem Kościoła w Polsce jest odbudowa wiarygodności i zaufania po tym, jak wielu wiernych odeszło z Kościoła zgorszonych rozmiarem krzywdy, jakiej doznali małoletni wykorzystani przez duchownych i brakiem reakcji kościelnych przełożonych. Bez poważnego rozliczenia i zadośćuczynienia ofiarom, wszystkim skrzywdzonym, trudno będzie wiarygodnie głosić Ewangelię Chrystusa.
Osobnym problemem jest znalezienie drogi do serc młodego pokolenia, odnalezienie z nim wspólnego języka i dialog ze współczesnym światem, który właściwie nie jest zainteresowany rozmową. Bo świat i Kościół to dwie różne rzeczywistości. Istnieją obszary wspólne, ale są słabo zagospodarowywane. Mam wrażenie, że Kościołowi bardziej zależy na dialogu, co już pokazał II Sobór Watykański niż współczesnemu światu.
[ZT]25953[/ZT]
Rozmawiała Magdalena Gronek (PAP)
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz