W turnieju finałowym BJKC Polki zagrały trzeci rok z rzędu, ale po raz pierwszy w składzie znalazła się Świątek. Choć wiceliderka światowego rankingu miała duży wkład w wygrane z Hiszpanią 2:0 i Czechami 2:1, to dotarcie do półfinału, w którym przegrały z Włochami 1:2, nie było tylko jej dziełem.
Iga Świątek od kilku lat jest gwiazdą światowego formatu, ale w mijającym roku powody do zadowolenia miały też inne polskie tenisistki. Biało-czerwone pierwszy raz dotarły do półfinału Billie Jean King Cup, a w Top 50 światowego rankingu, także po raz pierwszy w historii, znalazły się trzy Polki.
Kapitan Dawid Celt do Malagi zabrał również: Magdalenę Fręch, Magdę Linette, Maję Chwalińską i specjalizującą się w grze podwójnej Katarzynę Kawę. Jak sam przyznawał, nie było mu łatwo wybierać zawodniczki na poszczególne spotkania.
Ból głowy zafundowała mu przede wszystkim Fręch, bo sezon 2024 był najlepszym w jej karierze. Blisko 27-letnia łodzianka została szóstą w historii Polką, która dotarła do Top 30 rankingu. Obecnie zajmuje 25. miejsce.
Formą błysnęła już w styczniu, gdy dotarła do 1/8 finału wielkoszlemowego Australian Open. Później w najważniejszych imprezach już nie błyszczała, ale we wrześniu spełniła swoje sportowe marzenie - wygrała turniej rangi WTA. Fręch najlepsza była w meksykańskiej Guadalajarze.
"Po osiągnięciu miejsca w Top 50 rankingu, moim celem było wygranie turnieju WTA, bo bardzo chciałam, żeby przy moim nazwisku znalazł się ten pierwszy tytuł. Marzyłam o tym od dawna" - przyznała.
Najbardziej doświadczona jest blisko 33-letnia Linette. Poznanianka w rankingu plasuje się na 38. miejscu, choć w tym roku nie wygrała żadnego meczu w turniejach wielkoszlemowych. Udało jednak jej się wygrać imprezę w Pradze, gdzie w decydującym spotkaniu pokonała Fręch. Dotarła także do finału turnieju w Rouen.
"Trudno mi jednoznacznie ocenić ten sezon. Trochę smutno to wygląda, jak patrzę tylko na wyniki w Wielkim Szlemie i w +tysięcznikach+, ale cieszy, że mam taki ranking, jaki mam" - podsumowała Linette.
Udany rok miała też 23-letnia Chwalińska. Rówieśniczka Świątek do zawodowego tenisa wchodziła w tym samym czasie, ale jej kariera nigdy nie nabrała takiego rozpędu. Najpierw zmagała się z depresją, a kilka miesięcy po wielkoszlemowym debiucie w Wimbledonie 2022 doznała poważnej kontuzji kolana.
Urodzona w Dąbrowie Górniczej zawodniczka ponad dwa lata czekała na kolejny wygrany mecz w turnieju rangi WTA. W październiku, w Meridzie odpadła w drugiej rundzie po zaciętym spotkaniu z najwyżej rozstawioną Meksykanką Renatą Zarazuą (60. WTA). W rankingu Chwalińska jest na 162. miejscu, czyli blisko swojego rekordowego wyniku. W październiku 2022 roku była notowana na 149. pozycji.
Chwalińska, w przeciwieństwie do wyżej notowanych koleżanek, nie kończy sezonu. Udała się do Ameryki Południowej na turnieje WTA 125 w Argentynie i Brazylii.
Nową twarzą w polskim tenisie została natomiast Linda Klimovicova. 20-letnia Czeszka w październiku otrzymała polskie obywatelstwo i zdecydowała się na reprezentowanie biało-czerwonych barw. Na liście WTA zajmuje 237. miejsce.
U mężczyzn sytuacja za plecami Huberta Hurkacza nie jest tak dobra, ale pozytywnych akcentów nie zabrakło. W styczniu, po 13-miesięcznym zawieszeniu za doping, do gry wrócił Kamil Majchrzak. Blisko 29-letni zawodnik, który najwyżej plasował się na 75. miejscu, musiał zbierać rankingowe punkty od zera. Na liście ATP notowanych jest ponad 2000 tenisistów, a Majchrzak sezon zakończył na 120. miejscu, co da mu prawo startu w kwalifikacjach Australian Open.
W drugiej setce notowany jest jeszcze Maks Kaśnikowski - na 183. pozycji. 21-latek zaliczył wielkoszlemowy debiut, jakim był start w US Open. Do nowojorskiej imprezy przebił się przez kwalifikacje. Natomiast 18-letni Tomasz Berkieta (905. ATP) wystąpił w finale juniorskiego French Open.
(PAP)
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz